Preview Mode Links will not work in preview mode

Bar Paragraf


Jun 7, 2024

Podeszli do łóżka, w którym spali rodzice Kamila. Syn stanął obok matki, a jego dziewczyna Zuzanna po stronie ojca. Byli bardzo cicho, nie chcieli ich obudzić. Wcześniej Kamil wyprowadził z domu psa, by nie narobił hałasu. Młodzi kochankowie spojrzeli na siebie. Wiedzieli co zaraz się wydarzy. Chłopak zaczął odliczać: trzy, dwa, jeden…

Bili długimi nożami na oślep. Krew tryskała obficie, sypialnia zamieniła się w miejsce krwawej rzezi…

Ofiary - Agnieszka i Jerzy Niedźwiedzie - obudziły się w śmiertelnych konwulsjach. Kobiecie udało się wyskoczyć z łóżka. Zakrwawiona, ciężko ranna wybiegła z sypialni wzywając pomocy. Syn doskoczył do matki od tyłu i trzykrotnie przejechał nożem po jej gardle. W czasie śledztwa zeznał, że zrobił tak, bo nie chciał, by cierpiała…

– Zbrodnia w Rakowiskach, to było coś strasznego. Do dziś jest mi źle, jak sobie o tym pomyślę – mówi w „Barze Paragraf” Dariusz Burliński, dziennikarz i redaktor gazety „Fakt” z wieloletnim stażem. Człowiek, który o zbrodniach napisał wiele tekstów, a nawet książek. - A jednak są sprawy, które cięgle robią na mnie wrażenie. Ta niewątpliwie do nich należy. Czasami nie wierzę, że to się mogło wydarzyć naprawdę - dodaje. 

Druga sprawa, która zapadła głęboko w pamięć redaktora Burlińskiego, to zabójstwo dwudziestotrzyletniej dziewczyny w Olsztynie. Joannę Gibner udusił mąż, zaledwie kilka miesięcy po ślubie. Śledczy długo nie potrafili udowodnić mu winy. 

- Zwyrodnialec wpadł dzięki zeznaniom jego drugiej żony. Został skazany mimo braku ciała. Cały proces był poszlakowy. To straszna zbrodnia i bardzo ciekawe śledztwo - wspomina po latach dziennikarz „Faktu”.

Jest jeszcze jedna tragedia spędzająca sen z powiek Burlińskiemu. To sprawa pożaru kina objazdowego z 1955 roku. W małej wsi o nazwie Wielopole Skrzyńskie żywcem spłonęło wówczas 58 osób, w tym ponad trzydzieścioro dzieci. Operatorzy objazdowego kina, którzy byli odpowiedzialni za tę tragedię, zamiast pomagać ofiarom, uciekli na pobliski posterunek milicji. Bali się – zresztą słusznie – samosądu ze strony mieszkańców wsi.

Dariusz Burliński rozmawiał z ostatnimi żyjącymi świadkami tej tragedii. - Najgorsze w tej historii było wymazywanie jej z historii przez komunistyczne władze. Ludzie mieli nigdy nie dowiedzieć się o tej tragedii. Nie zachowały się żadne zdjęcia z tego okresu. Na szczęście świadkowie przetrwali dłużej niż komunizm - podsumowuje redaktor „Faktu”.